Wystąpienia na konferencjach naukowych

Konferencje naukowe – 10 najczęstszych błędów popełnianych przez prelegentów

Wyjazdy na konferencje naukowe to świetne okazje na doszlifowanie umiejętności prezentacji wyników własnych badań. Jak je dobrze wykorzystać?
Wyjazdy na konferencje naukowe mogą przerażać. Warto jednak pamiętać, że z wystąpieniami publicznymi jest trochę jak z pływaniem. Można się ich bać i unikać jak ognia albo też przez wielokrotne próby nabyć tę umiejętność w stopniu słabym, średnim lub zaawansowanym. Niestety z moich obserwacji wynika, że w polskich realiach akademickich znajdujemy się na poziomie niewiele większym niż słaby. A winą za ten stan rzeczy można obarczać wiele czynników, m.in. brak dobrych wzorców do naśladowania.

Zastanów się ilu spośród twoich wykładowców określiłbyś mianem świetnych mówców? Ilu z nich trzymało się istotnych wątków przez większość wykładu? Ilu z nich stosowało różne formy prezentacji, inne niż jednostajny monolog? Coś mi podpowiada, że niewielu.

To teraz wyobraź sobie kilkunastu albo kilkudziesięciu tego typu średnich mówców, którzy udają się na konferencje naukowe. Pod koniec takiego wydarzenia można mieć naprawdę dosyć.

Dlaczego nie warto występować „byle jak”

Na innych prelegentów nie masz najmniejszego wpływu. Tym, co możesz zrobić, aby wpłynąć na jakość konferencji i sprawić, żeby twoje wystąpienie zapadło ludziom w pamięć, to praca nad własnym sposobem prezentowania. Uważam, że jako studenci i młodzi naukowcy mamy idealne warunki, żeby ćwiczyć się w tych umiejętnościach. Wybacza się nam sporo błędów. Ponadto mamy obiektywnie rzecz ujmując nieco więcej czasu na przygotowanie, aniżeli nasi starsi koledzy po fachu. A uwierzcie mi, że dobre samopoczucie po świetnym wystąpieniu jest o niebo przyjemniejsze, niż poczucie, że „poszło mi tak sobie”.

Satysfakcja to jedno. Drugim powodem, dla którego warto przyłożyć się do nabycia umiejętności związanych z wystąpieniami publicznymi jest to, że wymaga się ich od nas coraz częściej i to nie tylko w świecie akademickim. Elementy ustnej prezentacji naszej wiedzy przewijają się w życiu typowego studenta wielokrotnie. Od „prezentacji na zaliczenie”, przez obronę pracy licencjackiej czy magisterskiej, wystąpienia konferencyjne, aż po rozmowę kwalifikacyjną i samą pracę zawodową.

A co ja w ogóle mogę o tym wiedzieć?

Do zaplanowania serii artykułów poświęconych wystąpieniom na konferencjach naukowych skłoniły mnie nie tylko powyższe ogólne spostrzeżenia, ewidentny brak kształcenia w tym temacie, ale przede wszystkim samo uczestnictwo w konferencjach. Na ten moment doliczyłam się ich 20.

Oznacza to, że 20 razy przeszłam przez proces zgłoszenia udziału, przygotowania prezentacji i referatu, samego wystąpienia i dyskusji związanej z moim wystąpieniem. Oznacza to też, że miałam aż 20 szans na zaprezentowanie słabego, średniego albo dobrego wystąpienia. Za każdym razem postanawiałam sobie, że będzie ono lepsze niż poprzednie. Nie miałam i nie mam w tym względzie żadnych konkretnych standardów i kryteriów poza pragnieniem, żeby moje 19. wystąpienie było lepsze dla odbiorcy i przyjemniejsze dla mnie niż 18., a 20. lepsze niż 19.

Nie ulega jednak wątpliwości, że te 20 razy miałam też okazję oglądać masę innych występujących osób. Jeśli przyjmiemy, że na każdej konferencji wysłuchałam chociaż 6-7 wystąpień, to robi się z tego 120 do 140 wysłuchanych referatów. Nawet nie będąc szczególnie drobiazgowym obserwatorem, jakieś spostrzeżenia z takiej ilości prezentacji można już wyciągnąć.

Konferencje naukowe – 10 najczęstszych błędów popełnianych przez prelegentów

Dobrym pierwszym krokiem w kierunku zdobycia umiejętności prezentowania swoich myśli, jest uświadomienie sobie tego, czego na pewno należy unikać. Czasem na podstawie własnego bolesnego doświadczenia.

Poniżej moja osobista lista błędów konferencyjnych, które sprawiają, że natychmiast przewracam oczami. (Czasem tylko w duchu, a czasem i w rzeczywistości.)

1. Marnowanie czasu poprzez powtarzanie informacji podanych już przez prowadzącego

Zdarza się, że prowadzący panel przedstawia cię z imienia i nazwiska, mówi z jakiej uczelni jesteś i jaki temat prezentujesz. Absolutnie nie ma takiej potrzeby, żeby to po nim powtarzać. Wystąpienia są krótkie, liczy się każda minuta. Nie trać cennych pierwszych chwil wystąpienia na takie zbędne powtórki. Pomyśl lepiej nad jakimś nietuzinkowym wstępem, który rozluźni i ciebie i publiczność.

2. Prezentowanie spisu treści

Tu pewnie nie wszyscy się zgodzą, ale moim zdaniem w prezentacji na 10, 15, 20 minut spokojnie można obyć się bez spisu treści. A tym bardziej bez 3-minutowego opowiadania o spisie treści (!). Może w niektórych środowiskach krótkie wprowadzenie do struktury wystąpienia jest wskazane, ale spróbuj raz wystąpić bez tego i zobacz, czy ktokolwiek zwróci ci uwagę ; ) . Mnie nie zdarzyło się to ani razu.

Poza tym uważam, że prezentacja powinna być tak przygotowana, żeby odbiorca po prostu podążał za naszą historią – a zatem po poszczególnych punktach ze spisu treści – bez skupiania się na tym, że w ogóle to robi.

Jeśli uważasz, że spis treści jest potrzebny po to, aby zgromadzona publiczność wiedziała, że warto z wami zostać do końca zamiast słuchać innych referatów, pomyśl nad innym sposobem, w którym mógłbyś streścić clue swojej wypowiedzi na samym jej początku.

3. Zbyt szeroki background

Konferencje naukowe to takie wydarzenia, na których jako prelegenci prezentujemy jakiś problem, propozycję jego rozwiązania albo zdanie na jakiś temat. Oczywiście istotnym jest, żeby niezaznajomionego z tematem odbiorcę wprowadzić jakoś w dane zagadnienie. To wprowadzenie nie może stać się jednak celem samym w sobie, pełni ono raczej funkcję pomocniczą.

Nie ma zatem nic gorszego niż prezentowanie backgroundu (np. w postaci wprowadzenia do problemu, stanu badań, metody albo przebiegu badania) przez większość czasu trwania prezentacji, podczas gdy rozchodzi się w niej o coś zupełnie innego. Do rzeczy!

Podobnie jest zresztą podczas pisania tekstów naukowych, o czym pisałam tutaj.

4. Wykorzystywanie prezentacji przygotowanej pierwotnie w innym celu

Jeśli podczas wystąpienia wspierasz się prezentacją multimedialną, musisz być pewny, że pokrywa się ona z tym, co chcesz powiedzieć.

Jeśli masz „na zbyciu” prezentację, którą przygotowałeś kiedyś na inne potrzeby (w najgorszym przypadku: na potrzebę godzinnego wykładu) i myślisz, że jeśli będziesz przeskakiwał po kilka slajdów na raz, to nada się ona na krótkie wystąpienie konferencyjne to popełniasz spory błąd bo… to widać!

Połapanie się we własnych slajdach w długiej prezentacji zabiera sporo czasu. Dodatkowo jeśli „przelatujesz” przez prezentację w celu pokazania kilku wybranych slajdów, odbiorca nie wie na których powinien się skupiać. Prezentacja nie powinna mieć więcej informacji niż to, co zamierzasz przekazać. Ba, może mieć ich nawet mniej. To nie o nią przecież tak naprawdę chodzi, tylko raczej o twój przekaz.

5. „Zaskoczenie” własnymi slajdami

Skoro już o slajdach mowa, to zdarzają się czasem takie sytuacje, że prelegent wydaje się być zaskoczony tym, co na nich zobaczył. Najgorzej, kiedy mówi przy tym „to nie”. Albo: ” to można pominąć”. Lub też kiedy po prostu widać, że zapomniał co chciał w tym miejscu powiedzieć. Wygląda to bardzo nieprofesjonalnie i świadczy o tym, że nie spędził z tą prezentacją wystarczająco dużo czasu.

6. Brak dyscypliny czasowej

Komu nigdy nie zdarzyło się przedłużyć swojego wystąpienia, niech pierwszy rzuci kamieniem!

Mnie oczywiście też się to zdarzyło, ale teraz już wiem, w czym tkwił problem. Otóż nie zawsze w tym, że prezentacje przygotowywane na konferencje naukowe były za długie. Albo że chciałam powiedzieć zbyt wiele rzeczy na raz. Wcale nie. Najczęstszym powodem przedłużania wystąpienia jest brak jego przećwiczenia. Zauważyłam, że dwu- lub trzykrotne powtórzenie na głos całej prezentacji pozwala na jej skondensowanie o kilka dobrych minut. Mówiąc (sam do siebie) zaczynasz dostrzegać, które informacje są zbędne, a które wątki trzeba rozwinąć, żeby cała historia się kleiła.

Jeśli czas wystąpienia konferencyjnego trwa 15 minut, a prelegent dopiero w 12 minucie przechodzi „do rzeczy” to jest to dla mnie ewidentny znak, że nie przećwiczył swojego wystąpienia ani pół raza. Słabo.

Błędy - konferencje naukowe
7. Czytanie z kartki albo ze slajdów

Nie uważam, żeby o jakości wystąpienia świadczyło to, czy prelegent zerknął raz czy dwa na notatki, albo że nie zrobił tego wcale. Nie, zupełnie nie o to chodzi. Nawet najlepsi prelegenci podpierają się swoimi notatkami. Zwłaszcza wtedy, kiedy chcą przekazać dużo ważnych treści w krótkim czasie i nie chcą niczego pominąć.

Niestety zdarza czasem tak, że ktoś po prostu wychodzi na mównicę, a co gorsza – siada za nią – wyciąga kartkę i czyta. I nawet nie podnosi wzroku. Nie mówiąc już o jakiejkolwiek intonacji.

Masakra.

8. Unikanie kontaktu z publicznością

Kojarzycie ze studiów takich wykładowców, którzy prowadzili wykład tak, jakby mówili sami do siebie? Patrzyli w sufit, w kartkę, ponad głowami studentów? Nie powtarzajcie ich błędów.

Patrzenie odbiorcom w oczy albo zwykłe rozglądanie się po sali w trakcie prezentowanie jest łatwiejsze niż można by przypuszczać. Straszne wydaje się to tylko do tego momentu, w którym pierwszy raz tego spróbujemy. Believe me!

9. Brak puenty

Kiedy odbiorca na końcu twojego wystąpienia zastanawia się, po co to wszystko było, oznacza to, że źle ułożyłeś swoją wypowiedź. Puenta i wnioski powinny albo wynikać z całości prezentacji, albo – przy bardziej rozwiniętych materiach – powinieneś je powtórzyć na końcu wypowiedzi.

Wszyscy na te konferencje przyjeżdżają po coś. Daj odbiorcom jakąś myśl albo informację, z którą mogą wrócić do domu w jakiś sposób ubogaceni.

10. Zaciekłe i niepotrzebne bronienie swojego stanowiska w dyskusji

Zanim zaprawimy się w konferencyjnych bojach sam fakt, że na końcu wystąpienia odbędzie się jakaś dyskusja może przyprawiać nas o gęsią skórkę. To dosyć oczywiste – na prezentację możemy mieć spory wpływ, ale na pytania i komentarze od publiczności już nie. W związku z tym tak naprawdę w dyskusji może wydarzyć się wszystko. Dlatego też trzeba być w niej z jednej strony elastycznym, ale z drugiej strony reagować na wszystko ze spokojem.

Z moich obserwacji wynika, że to osoby najmniej obeznane w temacie i najmniej zaprawione w badaniach toczą największe boje w czasie dyskusji. Zaciekle bronią swojego stanowiska nawet wtedy, kiedy „atak” nie jest wcale mocny. Co więcej, w wielu przypadkach to stres związany z wystąpieniem wypacza nasz obraz. Możemy wtedy za atak uznać coś, co jest tylko luźnym komentarzem albo pomocną poradą.

Przyznanie się, że czegoś nie wiemy na początkowym etapie badań – ba! na każdym etapie życia akademickiego – nie jest niczym złym. Jeśli brak ci argumentów – nie walcz. Kiedy nie znasz odpowiedzi na zadane pytanie – nie ściemniaj, że ją znasz. Jeśli znasz odpowiedź na pytanie – odpowiedz najpełniej jak potrafisz. A jeśli nie zgadzasz się z uwagami odbiorców – powiedz to w sposób najbardziej kulturalny jak to tylko możliwe.

*

Jeśli ty też masz swój osobisty „top 10”, zapraszam do podzielenia się w komentarzach!

PS. Jeśli interesuje cię ta tematyka, polecam również zapoznanie się z tym poradnikiem dla osób, które po raz pierwszy wyjeżdżają na konferencje naukowe.


2 komentarze

  1. Przygotowuję się do prowadzenia warsztatów i powyższe błędy koniecznie zapisuję, by ich nie popełnić! Niektóre, jak próbne przemówienie, to oczywistość, jak i czytanie z kartki. Współczuję przeszło 100 kiepskich wystapień 😉

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *