Kiedy sprawdzasz i poprawiasz swoją pracę naukową, zanim oficjalnie stwierdzisz, że już jest „ok”, dokonujesz zwykle czegoś na kształt autokorekty lub autorecenzji. W przypadku prac pisanych na potrzeby studiów, twoją pracę dostaje później wykładowca lub promotor. W przypadku naukowców – recenzenci, wydawcy czasopism bądź monografii. Dopiero po zaimplementowaniu ich uwag praca uzyskuje swoją oficjalną i ostateczną wersję.
Ale czy to już cały proces? Czy nie zapomnieliśmy o czymś, co powinno zdarzyć się pomiędzy pierwszym a drugim etapem? Czy twoje własne zadowolenie z pracy jest wystarczającym wyznacznikiem, że pracę można już wysłać do – nazwijmy to sobie – docelowego odbiorcy? Moim zdaniem absolutnie nie. Po drodze powinna mieć także miejsce tzw. recenzja koleżeńska (friendly review).
Problemem jest oczywiście to, kiedy na taką recenzję znaleźć czas. Niestety większość prac podczas studiów powstaje w ogromnym pośpiechu. Czasu nie ma na pisanie sam zainteresowany, nie mówiąc już o wygospodarowaniu dodatkowej godziny w kalendarzu któregoś ze znajomych, który mógłby coś dla nas przeczytać i skorygować.
To niedobrze i uważam, że wcale nie musi tak być. Jeśli nie radzisz sobie z ogarnianiem pracy w czasie i każdy deadline to twój najgorszy postrach, odsyłam na początek do tych dwóch tekstów (pierwszy, drugi), w których podpowiadałam, jak poradzić sobie z tym problemem.
Tekst nie kończy się na ostatniej kropce
Jeśli rozmawiamy o poprawkach w tekście naukowym, czas okazuje się być jednym z ważniejszych elementów. Bo żeby poprawki wprowadzić, trzeba mieć oczywiście czas. A jeszcze wcześniej trzeba mieć też czas, żeby znaleźć słabe punkty w swojej pracy. W związku z tym przed oficjalnym deadlinem, musi być jeszcze odpowiednio dużo zapasu czasowego, na wykonanie tych kroków. O tym, jak ja ten zapas mniej więcej przeliczam, pisałam już nieco w tym artykule.
Stephen B. Heard, którego – jak już pewnie zauważyliście – bardzo często tutaj cytuję, mówi o trzech etapach, które powinny się wydarzyć pomiędzy napisaniem ostatniego słowa i postawieniem kropki na końcu tekstu, a publikacją jego ostatecznej wersji. Są to:
- autorecenzja
- recenzja koleżeńska
- oficjalna recenzja (To, jak ona wygląda, zależy oczywiście od rodzaju tekstu. Jest zupełnie inna w przypadku prac dyplomowych i inna w przypadku np. artykułów publikowanych w czasopismach naukowych.)
Dlaczego recenzja koleżeńska jest tak ważna?
Jak widzisz, recenzja koleżeńska to ostatnie koło ratunkowe, zanim tekst trafi do oficjalnego recenzenta. Na niego – przyznajmy sobie szczerze – masz bardzo niewiele wpływu. Jeśli to twój promotor, to jeszcze jakoś uda wam się dogadać. Najprawdopodobniej podpowie ci on swoje uwagi i później wprowadzisz je do tekstu (o ile – znowu! – będziesz miał na to wystarczająco dużo czasu). Jeśli jednak oficjalnym recenzentem jest, powiedzmy, redakcja międzynarodowego czasopisma, tekst może po prostu na tym etapie upaść. W większości wydawnictw negatywna recenzja – jedna lub dwie – uniemożliwia publikację tekstu (jeśli nie znasz jeszcze procesu peer review, polecam ten krótki filmik). Efekt jest taki, że namęczyłeś się nad tekstem jak nie wiem co, a on po prostu zostaje odrzucony. Nie ma chyba nic bardziej frustrującego!
Widzimy już, że etap trzeci jest dosyć newralgiczny. Etap pierwszy jest także dosyć „śliski”, bo głównym dowodzącym jesteś ty sam.
Dlaczego twój własny „review” nie wystarczy?
Jako autorzy tekstów znamy je na wylot. Nie jesteśmy jednak ich najlepszymi recenzentami. Dlaczego? Otóż:
- …przy bardzo długiej pracy nad jakimś tekstem, często nie widzimy w nim już własnych błędów.
- …jesteśmy tym tekstem zwyczajnie zmęczeni.
- …materia, o której piszemy, wydaje się być oczywista i zrozumiała, ale dla innego czytelnika wcale nie musi.
- …znamy dobrze źródła, na których się opieramy, w związku z tym możemy cytować je w sposób zrozumiały dla nas, ale niekoniecznie zrozumiały dla innego odbiorcy.
- …znamy dobrze swoje własne dane / badania i może się nam wydawać, że są one jasne. Jednak osoba, która styka się z nimi po raz pierwszy, może ich nie zrozumieć bądź też potrzebować dodatkowych wyjaśnień.
Jest jeszcze parę innych powodów, ale myślę, że już powoli staje się dla ciebie jasne, dlaczego możesz nie być najbardziej obiektywnym recenzentem własnego tekstu i dlaczego potrzebna jest ci w tym momencie dodatkowa para oczu.
Nie oznacza to jednak, że tekst powinieneś puścić dalej, bez jego sprawdzenia!
Zanim wyślesz tekst do koleżeńskiej recenzji, powinieneś poprawić w nim wszystko, co tylko możesz. Tekst może pójść dalej dopiero wtedy, kiedy twoim zdaniem nic już więcej nie możesz z nim zrobić. To, że wysyłasz pracę do znajomego, nie oznacza, że może ona wyglądać niechlujnie, mieć błędy w formatowaniu, luki w przypisach czy też błędy ortograficzne bądź stylistyczne!
Komu wysłać pracę do recenzji koleżeńskiej?
Odpowiedź na to pytanie zależy trochę od tego, co chcesz od takiego recenzenta uzyskać. Czy chodzi ci o to, aby wypowiedział się profesjonalnie na temat zawartości merytorycznej? Czy też o to, aby sprawdził, czy twój wywód jest logiczny? A może nie jesteś pewny co do poprawności językowej twojego tekstu?
Jeśli chciałbyś, żeby tekst był jak najbardziej poprawny pod względem merytorycznym oraz żeby wykazywał twoje rozeznanie w temacie i w literaturze przedmiotu, dobrze by było wysłać go do kogoś z twojego lub pokrewnego obszaru badawczego. Jeśli masz promotora, który czyta twoje prace – nawet te pomniejsze, np. artykuły – to super. Można go zaliczyć do grona twojej target audience, w którą zdaniem Hearda należałoby celować w pierwszej kolejności. Promotor na pewno będzie wiedział na co zwrócić uwagę. Jeśli nie masz w nim oparcia, dobrym pomysłem jest wysyłanie tekstu po prostu do twoich znajomych po fachu, np. innych studentów lub doktorantów z twojego roku.
Jeśli jednak wykładasz w tekście jakiś dość skomplikowany wywód i chcesz się upewnić, że twój sposób argumentacji jest przekonywujący, a logika wywodu spójna, nic nie stoi na przeszkodzie, aby wysłać tekst do twoich bliskich lub znajomych zupełnie nie związanych ze światem akademickim. To samo w przypadku chęci sprawdzenia poprawności językowej i stylistycznej. To może zrobić dosłownie każdy zaznajomiony z zasadami poprawnej polszczyzny.
Na co zwrócić szczególną uwagę wysyłając tekst do recenzji koleżeńskiej?
Pamiętaj, że jeśli stale wysyłasz teksty tylko do jednej osoby, również taka recenzja przestaje być do końca obiektywna. Dana osoba przyzwyczaja się powoli do twojego sposobu pisania, a także coraz bardziej „wgryza się” w tematykę i zawartość merytoryczną. Dlatego też warto mieć na podorędziu kilka przyjaznych recenzentów : ).
Wysyłając tekst do koleżeńskiej recenzji, warto też podpowiedzieć osobie, która ma tekst przeczytać i skorygować, na co powinna zwrócić szczególną uwagę. Może jest jakiś newralgiczny punkt w twojej pracy, co do którego nie jesteś pewny, czy wyraziłeś się jasno? Możesz wtedy zwyczajnie powiedzieć: „Słuchaj, chciałem w tym tekście przekazać XYZ. Daj znać, czy mi się to udało”. A może nie jesteś pewny co do poprawności cytowania albo jakości tłumaczeń z języków obcych, których dokonałeś na potrzeby tekstu? W każdym takim przypadku podpowiedz recenzentowi, gdzie najbardziej przydałaby ci się jego pomoc. Zwłaszcza w przypadku długich tekstów.
Co powinienem zrobić z uwagami, które dostanę w wyniku koleżeńskiej recenzji?
Tak naprawdę, zależy to tylko od ciebie. Wiemy już przecież, że nie jest to oficjalna recenzja, do której – w większości – wypadałoby się zastosować. Jeśli twój przyjacielski recenzent sugeruje zmiany w logice wywodu, albo w kolejności i strukturze zdań, albo też zauważa błędy gramatyczne lub stylistyczne – nie ma powodu, aby nie ufać jego komentarzom i nie zastosować się do tych uwag. Jest to zwykle jasny komunikat, że tekst nie jest w pełni zrozumiały dla czytelników innych niż ty sam.
Jeśli jednak znajomy recenzent nie zgadza się co do twojej argumentacji, ale ty nie jesteś przekonany do sugerowanych zmian – przemyśl tą argumentację ponownie, ale niekoniecznie z niej rezygnuj. Jeśli przyjacielski recenzent sugeruje rozwinięcie / odrzucenie jakichś wątków lub też dodanie / odrzucenie jakichś argumentów, zastanów się nad tymi sugestiami.
Niejednokrotnie zmiany w samej strukturze wywodu lub treści merytorycznej okazują się być konieczne, aby tekst był zrozumiały dla czytelnika, który nie jest tobą. Nie broń na siłę swojego tekstu. Zwłaszcza jeśli zauważysz, że otrzymane komentarze mają sens, a wprowadzenie zmian przyczyni się do polepszenia wrażeń odbiorcy. Czasem jednak odrzuciłeś bądź dodałeś jakieś wątki świadomie i możesz nie chcieć tego zmieniać, mimo uwag ze strony twojego kolegi-recenzenta. Do tego również masz święte prawo. O tym, co robić z recenzjami, pisałam nieco więcej w tym artykule.
Nie reaguj złością lub oburzeniem na konstruktywne uwagi
Zakładamy przecież, że twój przyjacielski recenzent nie ma powodu, aby krytykować cię dla samej krytyki. Robi to na pewno w dobrej wierze. Podjął się przecież tej recenzji i to za friko!
Jeśli faktycznie jesteś oburzony treścią otrzymanych uwag, odetchnij chwilę. Zajmij się czymś innym, pozwól aby ta recenzja chwilę „odleżała”. W wielu przypadkach przy kolejnym jej czytaniu po krótkiej przerwie, podejdziesz do tych uwag zupełnie inaczej. Sprawdziłam to! : )
Nie przejmuj się też, jeśli dostajesz sprzeczne opinie na temat tekstu, od różnych osób, które go czytają. Nigdy nie ma takiej gwarancji, że tekst spodoba się absolutnie wszystkim. Nie dzieje się tak nawet w przypadku największych pisarzy tego świata! Poświęć chwilę na refleksję, zastanów się nad argumentacją kolegów-recenzentów. Pamiętaj też, że ostatecznie to ty jesteś autorem tekstu i to twoja intuicja powinna mieć decydujący głos.
Świetnie skonstatował to Stephen King – oczywiście w stosunku do prozy, a nie do publikacji naukowych :
Część czytelników uzna, że Postać A jest w porządku, natomiast Postać B wydaje się wydumana. Jeśli pozostali stwierdzą, że Postać B jest wiarygodna, a Postać A przerysowana, nie ma sprawy. Możecie odprężyć się i zostawić wszystko bez zmian (w baseballu remis oznacza punkt dla biegacza, w powieściach wygrywa pisarz). Jeżeli niektórym spodoba się zakończenie, a innym nie, to super. Mamy remis i pisarz zdobywa punkt.
Stephen King, Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika, Warszawa 2001, s. 172.
Podsumowanie
Uważam, że to między innymi dzięki koleżeńskim recenzjom jakość moich tekstów wyraźnie się poprawiła. Uwagi, które w ten sposób otrzymuję, dają się czasem zastosować do więcej niż jednego tekstu. Jeśli dostaję od kilku osób komentarze na ten sam temat, jest to dla mnie jasny komunikat, aby ten konkretny element warsztatu pisarskiego w przyszłości poprawić.
Poza tym, koleżeńskie recenzje to też świetna zabawa i dodatkowe doświadczenie. Może się przecież zdarzyć, że sam zaczniesz dostawać do przeczytania teksty kolegów bądź znajomych i będziesz mieć okazję do dzielenia się twoimi własnymi uwagami.
Daj koniecznie znać czy brałeś kiedyś udział w procesie koleżeńskiej recenzji w komentarzu poniżej.
A może masz tekst, który chciałbyś do takiej recenzji wysłać? Społeczność Pisarni na pewno zawsze ci pomoże! Zajrzyj do naszej grupy na Facebooku, gdzie od czasu do czasu organizuję targi recenzji koleżeńskiej.