Na jednym forum internetowym przeczytałam, że czasem pisanie bywa bułką z masłem, ale innym razem przypomina bardziej wypełnianie deklaracji podatkowej. Jest po prostu tak nudno lub ciężko, że aż boli. Jak przebrnąć przez najtrudniejszy rozdział pracy? I jak sprawić, żeby czytelnik nie domyślił się, że tak się przy nim męczyliśmy? W tym artykule mam dla ciebie kilka ciekawych rozwiązań.
Co sprawia, że dany rozdział pracy jest dla nas trudny?
Poniżej znajdziesz kilka najczęstszych powodów, dla których niektóre fragmenty naszego tekstu uznajemy za najtrudniejsze.
– Powód pierwszy
Zacznijmy może od tego, że przy długotrwałej pracy nad jednym tematem naukowym i wraz ze wzrostem naszej orientacji w tym obszarze, wiemy mniej więcej które wątki są dla nas najmniej pociągające. Z doświadczenia wiem, że takim mało atrakcyjnym rozdziałem jest ten poświęcony zastosowanej teorii lub metodologii. Albo ta część, która zawiera przegląd literatury przedmiotu. To właśnie może być ten najtrudniejszy rozdział. No ale cóż zrobić? Kanon naukowy wymaga, abyśmy te elementy zawsze zawarli w publikacji, która aspiruje do bycia nazwaną publikacją naukową.
– Powód drugi
Mało interesujące mogą być też te fragmenty, które są trudne merytorycznie. Może jeszcze zbyt mało orientujemy się w danej materii, aby dobrze ją zrozumieć, a później odpowiednio przelać na papier?
– Powód trzeci
Trudnym rozdziałem bywa także często ten, który porusza tematy dla nas oczywiste. Taki, który zawiera wątki znane wszystkim badaczom w danej dziedzinie, ale które z jakichś powodów trzeba w pracy zawrzeć (np. najbardziej znana metoda, najpopularniejsze badanie wybitnego autora).
– Powód czwarty
Podobną kategorią są rozdziały, w których trzeba przekazać bardzo dużo informacji i ich ilość przytłoczyć może i ciebie jako autora, jak i twojego czytelnika.
Najtrudniejszy rozdział – jak sprawić, aby przestał nas przerażać?
Przede wszystkim, warto zastanowić się, co sprawia, że masz aż taką awersję do danego fragmentu twojego tekstu. Innymi słowy, warto przeanalizować, czy nie wpadasz w jedną wyżej wymienionych pułapek.
Jeśli dany rozdział jest dla ciebie ciężki, dlatego że porusza trudną materię, nie pozostaje ci nic innego, jak najpierw usiłować ją zrozumieć
Może doczytać jeszcze jedną książkę? Sprawdzić, czy ktoś inny nie napisał o danym problemie w sposób bardziej przystępny? Doczytać artykuł na dany temat w innym znanym ci języku (zmiana języka, w jakim myślimy niejednokrotnie zmienia całą naszą perspektywę)? A może po prostu poprosić kogoś o wytłumaczenie zawiłości?
Warto dojść do takiego punktu, w którym wiesz, że nie tylko dany wątek dobrze rozumiesz, ale także umiesz go streścić komuś innemu prostym językiem. Wtedy możesz mieć pewność, że opanowałeś dany materiał.
Nie ma bowiem takiej możliwości, żebyś napisał o czymś w sposób rzetelny, zwięzły i ciekawy, nie wiedząc o czym mówisz.
Miałam podobną sytuację w mojej pracy doktorskiej. Wiedziałam, że dużą jej część stanowić będą kwestie definicyjne i teoretyczne. Było tego dużo, a do tego były to sprawy dosyć skomplikowane, które próbowałam rozgryźć od początku studiów doktoranckich. Oprócz tego, że cały czas doczytywałam dodatkowe materiały na te tematy, to robiłam też sporo notatek i wypisywałam całą masę cytatów. Zebranie tych wszystkich luźnych adnotacji pozwoliło później „skleić” cały ten trudny rozdział w miarę spójną całość. Czasem dobrym sposobem na wybrnięcie z „trudności” materii jest po prostu odpowiednie posłużenie się słowami innych ludzi i wyciąganie odpowiednich wniosków.
Gorzej z rozdziałem, który jest trudny dlatego że jest nudny oraz takim, w którym trzeba przekazać bardzo dużo znanych ci już treści
Myślę, że tutaj pomocne mogą być dwie metody. Albo uporać się z takim rozdziałem jak najszybciej i mieć go z głowy. Później ewentualnie do niego wrócić i wypolerować tak, aby był spójny, zwięzły i przede wszystkim – ciekawy.
Drugą opcją jest pójście bardzo drobnymi kroczkami. Podzielenie pracy nad danym rozdziałem tak, żeby jak najmniej „bolało”. Np. pisanie tego rozdziału w krótkich blokach czasowych i później zajmowanie się innymi, ciekawszymi sprawami w innych rozdziałach. (Bo chyba wiecie, że pracy wcale nie trzeba pisać po kolei?)
Taka sytuacja także zdarzyła mi się podczas pisania mojej pracy doktorskiej. Analizowałam w niej pięć organizacji politycznych, przy czym o jednej z nich było akurat głośno w każdych możliwych mediach. Dodatkowo analizowałam program tej partii, który był najdłuższy ze wszystkich, które przyszło mi badać. Do tego jeszcze poruszał on najwięcej wątków. Jak możesz się domyślić, bardzo niechętnie podeszłam do rozdziału poświęconego temu właśnie ugrupowaniu. Pomogła mi metoda dzielenia pracy nad tym rozdziałem na jak najmniejsze bloki. Ponadto: sporo przerw i zabieranie się za pracę nad tym rozdziałem w takich momentach dnia, kiedy najlepiej mi się pracuje (czyli rano).
Jak jeszcze usprawnić prace nad nudnymi i trudnymi rozdziałami?
Już od dziecka wiemy, że rzeczy trudne i nudne robi się niechętnie. I najlepiej na samym końcu.
Najtrudniejsze i najnudniejsze rozdziały w twojej pracy będą rodzić ogromną pokusę do prokrastynacji. O tym, jak sobie z nią radzić, pisałam co nieco w tym artykule.
Jeśli jednak czas goni i nie możesz sobie pozwolić na zbyt długie „cackanie” się z danym rozdziałem, dziel pracę tak, aby posuwać całość do przodu, ale niekoniecznie stale polerować ten „bolący” rozdział. Pisałam o tym m.in. w tym artykule. Nie pozwól także, aby najtrudniejszy rozdział był powodem uruchomienia tzw. blokady pisarskiej. Więcej na jej temat znajdziesz w tym artykule na blogu Jamesa Haytona.
I pamiętaj, że wszystko mija – nawet najdłuższa żmija! Jak przebrniesz przez ten ciężki rozdział, będzie już tylko z górki!
Powodzenia!
Dla mnie takim rozdziałem był często wstęp – kiedy, tak jak napisałaś, trzeba opisać coś dla nas oczywistego, ale koniecznego dla tematu pracy. Podsumowanie zawsze natomiast szło mi zupełnie gładko, tak jakby słowa same się pisały, po zakończeniu głównej części pracy. Tylko ten początek… Często zostawiałam go na naprawdę ostatnią chwilę i praca prawdopodobnie dużo na tym trafiła. Tak naprawdę dopiero na Erasmusie nauczyli mnie pisać pierwsze słowa pracy :D.
W ogóle to cytat z Twojego posta: „Nie ma bowiem takiej możliwości, żebyś napisał o czymś w sposób rzetelny, zwięzły i ciekawy, nie wiedząc o czym mówisz.” powinien sobie wytatuować na czole co drugi student.